poniedziałek, 10 października 2011

Błoto u Polara!

Za pośrednictwem forum słynącego z land rowerowego świata, umówiliśmy się z chłopakami na wspólne upalanie po pagórkach w okolicy Lwówka Śląskiego.

Dzień: słoneczny i ciepły październikowy poranek okazał się wymarzonym dniem na jesienne zabawy w błocku. Spotkaliśmy się u kolegi-Polara pod domem. Cztery diskacze. Każdy w różnym stopniu zmotania. Każdy na swój sposób prężył swoje terenowe blizny opisujące leśne przygody. Szybkie podanie rączki w celu się zapoznania, wymiana zdań, pytania, plany na dziś, sklep i integracyjne kiełbaski.

W końcu ruszamy. zabierając po drodze jeszcze paru znajomych.
Pierwsze miejsce na zabawę - rów z błotem, w którym Polar postanowił upaćkać troche swoje pomarańczowe disco. Kolejny był stromy podjazd pod górę po wyrwanych w trawie koleinach, który pokonał tylko Mario. Dalej ruszyliśmy dróżką gdzieś, między stawami hodowlanymi a polami. Pojawiło się pierwsze błotko, które zarzucało landowe dupki w koleinach. Kolejny stromy podjazd na granicy przyczepności opon między krzaczorami odwdzięczył się nam wspaniałym widokiem na okolice. Panorama Lwówka Śląskiego i okolicznych wiosek z tego miejsca wprawia w zadumę. Z tego miejsca człowiek z terenówką uświadamia sobie, że w promieniu pięciu kilometrów może tego samego dnia zakopać się po klamki w błocie, przejechać przez parę głębszych strumieni czy "zaliczyć" kilka większych górek. Sama myśl o tym nakręca nas na dalszą podróż. Polar prowadzi nas przez pola, podtopione drogi i leśne dukty. Koleiny są na tyle głębokie, że niektóre auta zawisają w nich na gruchach mostów. Jest zabawa! Z bagażnika wyciągamy liny a błoto pryska we wszystkie strony. Mali chłopcy w końcu mają zabawę. 
Kolejną niespodzianką zaserwowana przez gospodarza niewielki był rów. Niby nic takiego. Jakieś zagłębienie w trawie porośnięte tatarakiem. Próbujemy swoich sił. Po chwili pierwsze auto zaliczyło wklejkę. Za nim kolejne tworząc piękny pomnik Brytyjskiej marki spod zielonego jaja. Znowu w ruch idą liny i wyrywamy wklejone auta. Nie minęła kolejna chwila, kiedy to Polar na wstecznym postanowił przejechać już rozjechany rów, stawiając auto na trzech kołach. Każdemu poziom adrenaliny wzrósł w ciągu sekundy bo dużo nie brakowało by położyć Pomarańczę na boku. Mina Polara...hmm.. w tym momencie była bezcenna. ;)

Po wspólnym ognisku, na którym nie zabrakło kiełbasek jak i opowieści o naszych przygodach udaliśmy się w kierunku Lwówka. Wąska trasa, którą jechaliśmy, prowadziła między skarpą a stawami hodowlanymi. Pomarańcza przejechała bez większych problemów. Kolejne auto, które prowadził Mario wyskoczyło z kolein i zaczęło zsuwać się w stronę stawu. Szybka reakcja Trackiego, który podczepił taśmę między autami dla asekuracji pomogła. Parę minut późnij, zdyszani, Mario był znowu kołami na swoim torze. Tracky jadąc po śladach poprzednika również wyskoczył z kolein. Tym razem było groźniej więc w ruch poszła wyciągarka, taśmy przełożone przez drzewo i nasze auto - jako holownik asekuracja. Udało się. Po kilku minutach walki postawiliśmy Landa na tory. Nam na szczęście, unikając błędów poprzedników, udało się przejechać ten odcinek bez większych problemów, choć każdy stał i bacznie obserwował zachowanie auta.

Stąd udaliśmy się na rynek Lwówka Śląskiego. Po podsumowaniu wspólnego dnia zrobiliśmy sobie grupowe zdjęcie oraz wymieniliśmy się numerami telefonów po czym, rozjechaliśmy się w swoją stronę. Ja i Magda postanowiliśmy znaleźć punkt GeoCache, który był w pobliżu. Po pół godzinie poszukiwań, udało nam się znaleźć małe plastikowe pudełeczko z fantami w środku schowane głęboko w skalnej szczelinie. :)

Czas do domu....       








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz