Trasa naszego przejazdu |
Dalej przez Krym, Kaukaz, Północną Osetię, Dagestan, Czeczenię, Kałmucję docieramy nad Morze Kaspijskie, a następnie wracamy przez Ukrainę do Polski gdzie licznik z wynikiem przejechanych 9tys. km zatrzymujemy w Szczecinie…
Dzień 1:
GLiM znowu razem!! :)
Wspomagani przez grono znajomych z Żagania jak i firmę Fototpety by Pixers z Wrocławia, z Zielonej Góry wyruszamy o trzeciej rano 28 czerwca 2013r. Przed nami 650km do Korczowej - przejścia granicznego z Ukrainą. Jedenaście godzin później na miejscu spotykamy Przemka - czyli Palora. Dalej już pełnym składem, czyli Disco i Defender mkniemy na przejście graniczne. Tam stojąc w czterogodzinnej kolejce spotykamy dwójkę Francuzów w swoim Defenderze. Celem ich podróży jest Mongolia. Wzajemnie wspieramy się podczas załatwiania formalności na granicy. Dziwne karteczki, pieczątki, kilka okienek i losowe rewizje samochodów skutecznie przeciągają pobyt na przejściu granicznym. Kiedy nam udaje się już wydostać, Palor w swoim Defie zostaje skierowany na pas dla samochodów ciężarowych, gdzie zostaje zmuszony do zapłacenia równowartości 1 euro w hrywnach.
Wspomagani przez grono znajomych z Żagania jak i firmę Fototpety by Pixers z Wrocławia, z Zielonej Góry wyruszamy o trzeciej rano 28 czerwca 2013r. Przed nami 650km do Korczowej - przejścia granicznego z Ukrainą. Jedenaście godzin później na miejscu spotykamy Przemka - czyli Palora. Dalej już pełnym składem, czyli Disco i Defender mkniemy na przejście graniczne. Tam stojąc w czterogodzinnej kolejce spotykamy dwójkę Francuzów w swoim Defenderze. Celem ich podróży jest Mongolia. Wzajemnie wspieramy się podczas załatwiania formalności na granicy. Dziwne karteczki, pieczątki, kilka okienek i losowe rewizje samochodów skutecznie przeciągają pobyt na przejściu granicznym. Kiedy nam udaje się już wydostać, Palor w swoim Defie zostaje skierowany na pas dla samochodów ciężarowych, gdzie zostaje zmuszony do zapłacenia równowartości 1 euro w hrywnach.
Kolejka w Korczowej |
Wieczorem zatrzymaliśmy się w okolicy Lwowa w restauracji „Rusałka”. Tam zjedliśmy zupę rybną a na talerzu znalazł się pstrąg, łosoś i karp.
Dzień 2: Misja.
[ Wcześniejsze ustalenia trasy omijały Odessę. Okazało się,
że Magdy wujek- brat prababci, ksiądz który pełnił tam misję, został pochowany
w Odessie. Ze zdjęć, które otrzymaliśmy
od Babci spróbujemy odnaleźć kościół, w którym przebywał wujek oraz miejsce, w
którym został pochowany. ]
W drodze do Odessy odwiedziliśmy
Skałę Podolską, gdzie przy ruinach zamku zaczepił nas miejscowy z synem. Zapytał
nas, czy dzieciak może wsiąść do naszych samochodów. Całe przymierzanie zamieniło
się w sesję fotograficzną i wymianę adresów. Aleksander Aleksandrovitcz Własow
i jego syn byli bardzo zadowoleni.
Około godziny drogi później mieliśmy okazję zwiedzać zamek w Kamieniu Podolskim. Ten ogromny zamek jest położony nad rzeką Smotrycz. Nasze auta zaparkowane przy murach zamku stały się centrum zainteresowania przechodniów, którzy robili sobie przy nich pamiątkowe fotografie. ;) Kolejnym punktem podróży była Twierdza Chocimska. Wielki kompleks, ze ścianami o grubości sześciu metrów, a murach wysokości około 30 m, był położony nad Dniestrem. W swoich murach ugościł on m.in. : Hetmana Karola Chodkiewicza i Jana III Sobieskiego.
Około godziny drogi później mieliśmy okazję zwiedzać zamek w Kamieniu Podolskim. Ten ogromny zamek jest położony nad rzeką Smotrycz. Nasze auta zaparkowane przy murach zamku stały się centrum zainteresowania przechodniów, którzy robili sobie przy nich pamiątkowe fotografie. ;) Kolejnym punktem podróży była Twierdza Chocimska. Wielki kompleks, ze ścianami o grubości sześciu metrów, a murach wysokości około 30 m, był położony nad Dniestrem. W swoich murach ugościł on m.in. : Hetmana Karola Chodkiewicza i Jana III Sobieskiego.
Dzień 3:
Miejscem docelowym tego dnia był kościół św. Piotra w
Odessie, gdzie większość swojego życia spędził ks. Prałat Tadeusz Hoppe. Prababcia Magdy, Zofia Hoppe oraz Tadeusz byli
rodzeństwem. Po odnalezieniu kościoła i przywitaniu się z Panią Witalią
Tyczyńską oraz księdzem Cezarym udaliśmy się do małego pokoju proboszcza. Po
jego śmierci pokój, w którym spędził swoje życie, został zamieniony w małe
muzeum. Znajdowały się w nim liczne dokumenty wujka oraz przedmioty z życia
codziennego. Następnie udaliśmy się z księdzem Cezarym na słynne Schody Odeskie
znane także jako „Potiomkinowskie”.
Zatoka z licznymi żurawiami, przycumowanymi do brzegu jachtami i motorówkami zaparła nam dech w piersiach a widok na ogromne kontenerowce wpływające do portu również pozostanie na długo w naszej pamięci. Kolejnym punktem, który odwiedziliśmy był cmentarz, na którym pochowano Tadeusza Hoppe. Po oczyszczeniu grobu, ustawieniu kwiatów róży i zapaleniu zniczy, zmówiliśmy po cichu modlitwę i następnie udaliśmy się do Domu Księży Salezjanów. Tam po zjedzeniu kolacji, rozmowie z panią Aleksandrą- opiekunką domu, Ojcem Dyrektorem – Michałem, naszym przewodnikiem Cezarym i serii pamiątkowych zdjęć z obrazem wujka, udaliśmy się do pokoi, gdzie spędziliśmy noc.
Zatoka z licznymi żurawiami, przycumowanymi do brzegu jachtami i motorówkami zaparła nam dech w piersiach a widok na ogromne kontenerowce wpływające do portu również pozostanie na długo w naszej pamięci. Kolejnym punktem, który odwiedziliśmy był cmentarz, na którym pochowano Tadeusza Hoppe. Po oczyszczeniu grobu, ustawieniu kwiatów róży i zapaleniu zniczy, zmówiliśmy po cichu modlitwę i następnie udaliśmy się do Domu Księży Salezjanów. Tam po zjedzeniu kolacji, rozmowie z panią Aleksandrą- opiekunką domu, Ojcem Dyrektorem – Michałem, naszym przewodnikiem Cezarym i serii pamiątkowych zdjęć z obrazem wujka, udaliśmy się do pokoi, gdzie spędziliśmy noc.
Dzień 4:
Poranne pakowanie bagaży, szybki posiłek w postaci sernika upieczonego
przez Panią Olę uzupełniony mocną kawą i ruszamy w dalszą trasę. Zmierzamy w
kierunku Krymu.
Dzień spędziliśmy w samochodach
podziwiając ułańską fantazję ukraińskich kierowców. W drodze na słynne krymskie
klify, zakupiliśmy pierwszego arbuza. Kiedy dotarliśmy nad „pierwsze brzegi”
morza Czarnego gdzie Gerard wkleił Landa w poodpływowe błoto. W ruch poszła
wyciągarka Palora a około godziny dziewiętnastej dotarliśmy do zamierzonego
celu. Tam podziwialiśmy wspaniałe krajobrazy Morza Czarnego, klifów i
okolicznych stepów. Silny wiatr zmusił nas do rozbicia obozowiska wewnątrz
lądu, chowając samochody za kępą krzaków i drzewami. Wieczorem, w towarzystwie migoczących świetlików
zjedliśmy kiełbaski z grilla zapijając je ukraińskim piwem.
Dzień 5:
Naszą podróż rozpoczęliśmy
wyjątkowo późno. Było około dziesiątej polskiego czasu a jedenastej tutejszego.
Cały dzień zmierzaliśmy wzdłuż brzegu Morza Czarnego podziwiając przepiękne klify. W drodze minęliśmy dwa wraki statków oraz starożytne ruiny. Po minięciu Eupatorii wyciągnęliśmy z rowu płaskatego „brata słowiana” spieszącego się by zerwać „niemnoszka migdałów”. Kilka kilometrów później trafiliśmy do tatarskiej knajpki w miejscowości Okuniwka gdzie zjedliśmy pyszne szaszłyki ze świniny. Barany uciekły… Nocleg zaliczyliśmy na niskim klifie…
Dzień 6.
Goniąc ciemną deszczową chmurę
jechaliśmy do Bakczysaraju. Tutaj spotkaliśmy się z gęstym deszczem przez co nie trafiliśmy do
skalnego miasta. Zwiedziliśmy tylko Monastyr Uspieński. W tatarskim pałacu
przebraliśmy się za Chana i jego piękną jasnowłosą brankę. Po wizycie w pałacu
ruszyliśmy w kierunku Bałakławy. Tam zrobiliśmy zakupy i postanowiliśmy
zanocować w ruinach twierdzy. W jej okolicach spotkaliśmy dwóch studentów z
trójmiasta, którzy zwiedzali Krym pociągiem i auto stopem. Nasze obozowisko
rozstawiliśmy na jednym ze wzgórz. Widok, który dawał nam wgląd na zatokę i
ogromne klify był niesamowity. Okazało się jednak że w niedalekiej przyszłości
na tych terenach zostanie wybudowane osiedle hoteli i kurortów dla bogatych
rosyjskich turystów.
Dzień 7
Rano zjechaliśmy do Bałakławy by zobaczyć
Muzeum Bazy Łodzi Podwodnych. Baza jak, stwierdził jeden ze spotkanych Rosjan jest
„wielką pomyłką Związku Radzieckiego”. Zaprojektowana na potrzeby niewielkich
jednostek okazała się zdecydowanie za mała dla nowoczesnych okrętów podwodnych.
Baza została wykuta w czystej skale tak, aby wróg nie dowiedział się o jej
istnieniu.
W tym celu okręty wpływały i wypływały z niej pod powierzchnią wody,
dzięki czemu były niewidoczne dla wroga. Grubość skały sięgała 126 metrów, a
każde ze zbrojonych wrót miało grubość 60 centymetrów. Ponadto każda z łuz była
otwierana indywidualnie. Nigdy dwie jednocześnie. Następnie udaliśmy się w
kierunku Sudaku. W miejscowości tej znajduje się największa twierdza genueńska.
Obeszliśmy ją dookoła, robiąc zdjęcia po czym wyruszyliśmy w stronę Mierzei Arbackiej
po drodze zwiedzając nieczynna od wielu lat podziemna bazę wojsk radzieckich.
Dzień 8
Dzień ósmy spędziliśmy nad brzegiem morza korzystając z jego uroków oraz kosztując różnych gatunków miejscowego piwa. Wieczorem kiedy ustał wiatr z okolicznych zarośli wyłoniły się stada
ukraińskich bestii pragnących naszej krwi. Były to komarzyce. Polskie spraje nie dawały im rady.
Dzień 9
Dzień ten zaczęliśmy od zwiedzania elektrowni atomowej, która nigdy nie została uruchomiona. Podczas prac stwierdzono, że obsunęły się fundamenty co uniemożliwiło kontynuacje budowy. Wieczór spędziliśmy w zatoce nad Morzem Azowskim, gdzie wieczorem uprzejma ukraińska rodzina poczęstowała
nas świeżym mlekiem prosto od krowy. Gerard z Palorem byli zachwyceni jego smakiem. Niestety po upalnej nocy z mleka zrobiła się śmietana.
Dzień 10
Wczesnym rankiem udaliśmy się na
przeprawę promową w Kerczu. Jest to jednocześnie granica między Ukrainą i
Rosją. Po zakupie biletów na prom, odprawy celnej na Ukrainie i około godzinie
spędzonej w upale byliśmy już wszyscy na promie. Landy wzbudziły sensację wśród
podróżnych, którzy to robili im zdjęcia oraz filmowali nasze wyjazdowe
naklejki. Na drugim brzegu, po stronie rosyjskiej
przeszliśmy odprawę, która i
tutaj trwała mniej więcej godzinę. Tego dnia nie udało nam się dotrzeć do Soczi.
Noc przymusowo spędziliśmy na polu namiotowym, które to przypominało polskie
pracownicze nadmorskie ośrodki wczasowe sklepane z kątowników i odpadającej
farby rodem z lat osiemdziesiątych…Docieramy do Soczi, gdzie po zjedzeniu przepysznego obiadu udajemy się w kierunku Czerwonej Polany. Stamtąd planujemy dostać się do drogi prowadzącej na Kaukaz w celu zobaczenia Elbrus. Niestety Czerwona Polana jest cała rozkopana. Spowodowane jest to przygotowaniami na zimową olimpiadę w przyszłym roku. Powstają tu nowe drogi, hotele, budynki, skocznie i trasy narciarskie. Skala i rozmach przygotowań do tego wydarzenia jest ogromny. Od podstaw powstają tam wielkie kamienice i pozostałe budowle. Na planowanej trasie powstał kamieniołom więc musimy zmienić trasę przejazdu. Po długich poszukiwaniach znajdujemy miejsce na nocleg między dwoma placami budowy. Na szczęście nikt nas nie wygonił.
Dzień 12
Dzień dwunasty zaczyna się od
złej informacji. Wyciek płynu chłodzącego z Defendera Przemka zmusił nas do pozostania
na Czerwonej Polanie dłużej niż planowaliśmy. Po kontakcie to z Pepkiem to z
Elmerem ustaliliśmy, że konieczna będzie wymiana złamanego, plastikowego korka
od chłodnicy na odpowietrznik z… kaloryfera. Udaliśmy się w poszukiwaniu części
w okolicznych sklepach Kolejna noc z komarami spędzany na polu przy głównej
dziurawej drodze w kierunku Kałkazu.
budowlanych. Udało się. Nowy „korek” został znaleziony,
a sam Defender po około godzinie był już gotowy do jazdy. Wyznaczenie nowej
trasy wiązało się z koniecznością cofnięcia się o około 260 km. Dzień 13
Rozpoczęty od licznych postów
policji i obowiązkowego odkażania opon w specjalnych punktach zmierzamy w
kierunku szczytu Elbrus. Wyznaczona przez nas droga okazuje się nieprzejezdna z
powodu zerwanego mostu. Po kilku
nieudanych próbach poszukiwania drogi czy
próbie przejazdu bezpośrednio przez rzekę znajdujemy alternatywna trasę. Ostatnie
kilometry kamienisto-błotnistej drogi pod szczyt Elbrus były nie lada wyzwaniem
wymagającym zapiętych reduktorów i blokad dyferencjałów. Ostatecznie nocleg
spędzamy na wysokości ponad 2 200 m n.p.m.
Dzień 14
Wczesnym porankiem mamy okazję zobaczyć ośnieżony szczyt
góry Elbrus. Jego majestatyczny wygląd, pośród pozostałych szczytów, bez
wątpienia wskazuje na to, że to właśnie on jest najwyższym szczytem w Europie. Pół
dnia poświęciliśmy na przejazd graniami Kaukazu. Widok pasm górskich z tej
perspektywy jest cudowny. Wielkie przestrzenie. Czyste górskie powietrze. Dziko
pasące się konie czy górskie rośliny, które do tej pory znaliśmy tylko z lekcji
geografii. Po zjechaniu niżej udajemy się w kierunku Biesłanu - szkoły, w
której w 2003 roku był zamach terrorystyczny. Historię jaką niesie ze sobą
szkoła w Besłanie oraz to, co zostało po spalonej sali gimnastycznej daje do
myślenia jak wielki zagrożeniem na świecie jest terroryzm.
Po
drodze , na jednym z Postów Gerard i Palor zostali zmuszeni do dmuchania w
alkomat. Okazało się, że oboje, zgodnie z wynikiem z dziwnie wyglądającego
alkomatu, byli po spożyciu alkoholu. Przemek, z oburzeniem powiedział
policjantowi, że jest to niemożliwe, ponieważ od 5 lat ma zakaz picia alkoholu
od lekarza. Gerard, nie znający języka rosyjskiego, został zaproszony do
osobnego pomieszczenia, gdzie dwóch policjantów próbowało mu wmówić, że jest
pijany. Jednocześnie próbowali wymusić na Gerardzie, by ten dał łapówkę.
Nieznajomość
rosyjskiego pozwoliła umiejętnie wybronić się z sytuacji. Strażnicy
zniecierpliwieni obustronnym niezrozumieniem odpuścili sobie naciąganie na
łapówkę i pozwolili „pijanemu” Gerardowi udać się do auta w celu kontynuacji
podróży. Dalej, na jednym z licznych Postów w Czeczenii spotkaliśmy strażnika,
który mieszkał przez 4 lata w Pruszkowie pod Warszawą. Ucieszył się kiedy nas
zobaczył i bez sprawdzania dokumentów pozwolił jechać dalej w kierunku Groznego.
Szukając miejsca na nocleg trafiliśmy do jednej z muzułmańskich wiosek, gdzie
niektórzy mężczyźni nosili u boku broń, a w sklepach nie było piwa. Noc
spędziliśmy na polu przy drodze szybkiego ruchu.
Dzień 15
Udajemy się w kierunku Groznego. Po drodze robimy sobie
pamiątkowe zdjęcie przy Bramie Powitalnej miasta. Chwilę później docieramy do
centrum gdzie stoją olbrzymie nowoczesne hotele i liczne nowe domy. Naszą uwagę
zwrócił jednak meczet z czteroma wieżyczkami. Każda z nich uwieńczona była
symbolem półksiężyca z gwiazdą. Miejsce to zachwycało i budziło szacunek.
Następnie udaliśmy się do aut by rozpocząć dalszą podróż, tym razem w kierunku Morza Kaspijskiego. Po drodze zostaliśmy zatrzymani przez policjanta, który upomniał nas za złamanie zakazu skrętu w lewo i nakierował na właściwą drogę. Był to pierwszy policjant, który pomógł nam bezinteresownie, bez prób wyłudzenia drobnych sum pieniędzy czy napiwków. Niedaleko miejsca, gdzie spotkaliśmy stróża prawa, jak zwykle głodni, zjedliśmy przepyszne hamburgery robione w jednym z mieszkań czteropiętrowego bloku. Po opuszczeniu miasta, w drodze nad morze, wykąpaliśmy się w przydrożnym jeziorku. Zrobiliśmy także pierwsze w czasie tej wyprawy pranie.
Aby dostać się nad Morze
Kaspijskie niezbędne było zjechanie na mniej uczęszczane drogi. Na jednej z
nich zostaliśmy zatrzymani przez jednego z kierowców, który, co nas bardzo mile
zaskoczyło, pracował cztery lata w Polsce jako mechanik samochodowy. Niestety,
ograniczenia czasowe zmusiły nas do odmówienia wspólnego posiłku u niego w
domu. Mimo tego na pewno, na długo pozostanie on w naszej pamięci. W tej samej
wiosce mieliśmy okazję zobaczyć bawoły, które chcąc się ochłodzić leżały w rzece.
Z wody widać było tylko ich głowy.
Region Czeczenii, przed którą nas
ostrzegano i obawiano się o nasze bezpieczeństwo okazał się nad wyraz
bezpieczny a ludzie na samo słowo „Polska” byli bardzo życzliwi i pomocni. Na
jednym z Postów strażnicy tak się ucieszyli na nasz widok, że nie mieli nic
przeciwko pamiątkowemu zdjęciu. Tym oto sposobem wjechaliśmy na teren Dagestanu.
W dalszej drodze napotykaliśmy tylko
uprzejmość mieszkańców, którzy chcąc nam pomóc w dotarciu nad morze wskazywali
dłońmi którędy jechać, a palcami określali liczbę kilometrów. Jeden z
mieszkańców wsiadł nawet na motor i pojechał z nami na drogę (usytuowana w
depresji na poziomie 30 - 43 m p.p.m), którą bezpośrednio dotarliśmy
nad Morze Kaspijskie. Widok jaki zastaliśmy był poniżej jakichkolwiek
oczekiwań. Zastaliśmy bowiem jedno wielkie wysypisko śmieci nad mulistym brzegiem
morza. Setki butelek, opon, starych ubrań, butów i sieci rybackich dał nam zielone światło by zamoczyć koła Landa
w morskiej wodzie. Ta, była tak brudna, że nikt z naszej trójki nie zdecydował
się na kąpiel. Spędziliśmy noc na wydmach i następnego ranka opuściliśmy brzegi
Morza Kaspijskiego.
Z atrakcji tego dnia należy
wspomnieć o naszym fantastycznym nowym przyjacielu. Był to napotkany na drodze
żółw. Byliśmy bardzo zaskoczeni, a jednocześnie szczęśliwi, że go spotkaliśmy
na naszej drodze. Pierwszy raz widzieliśmy żółwia na wolności.
Dzień 16
Dzień ten rozpoczynamy od szybkiego zbierania kolorowych
muszelek. Następnie szybkie zamoczenie stóp w morzu, spakowanie bagaży do aut i
rozpoczynamy podróż w kierunku Kałmucji- celem jest jej stolica Elista. Po
przekroczeniu postu informującego o wjeździe na teren Kałmucji zostaliśmy
poinformowani o potrzebie używania świateł. Jedziemy w Kierunku Pustyni
Kałmuckiej. Ledwo po przekroczeniu „granicy” droga oznaczona na mapie jako
„droga federacji rosyjskiej” okazała się być zwykłą dziurawą drogą z ubitego
piasku. Pustynia zaskoczyła nas nie tylko nawierzchnią, ale także słabą
roślinnością. Spodziewaliśmy się większej ilości piasku z nielicznymi formacjami
roślinnymi, natomiast zastaliśmy niewielkie krzaki, kwiaty i nieliczne błotniste
kałuże.
W jedną z takich kałuż wjechał Landek, co zakończyło się zabłoceniem
nie tylko całego przodu, wnętrza, dachu auta ale i przez otwarte okno błotem
oberwała również Magda. Na rozgrzanym aucie błoto zaschło tak szybko, że
spryskiwacze szyby i wycieraczki nie dały rady zmyć tego co się tam nachlapało.
Musieliśmy się zatrzymać i umyć przednia szybę światła i dach Landa, No i
oczywiście Magdę. W międzyczasie Palor kontynuował swoją trasę i dopiero po
kilkunastu minutach w CB radiu zapytał gdzie jesteśmy.
Okazało się, że nie
dotarła do niego informacja o naszym przymusowym postoju. Tym oto sposobem
zgubiliśmy się na pustyni. Radiowe próby ustalenia trasy, wjazd na lekkie
wzniesienie nieopodal trasy, robienie kurzu w celu określenia wzajemnego
położenia zakończyły się fiaskiem.
Dopiero mijający nas samochód, który po
około 5 minutach dotarł do Palora wskazał nam właściwą drogę. Zostaliśmy
ocaleni. Także i na pustyni, Landowi, po raz drugi w trakcie wyprawy, poluzował
się wydech. Wiedza i umiejętności Gerarda pozwoliły na szybką naprawę i powrót
na trasę. Po około 150 km dotarliśmy na asfalt. Niestety pustynna droga dała
się Landowi we znaki. Po pokonaniu kilkunastu
kilometrów asfaltem Landowi ponownie odkręcił się wydech. Po kolejnym
dokręcaniu w pobliżu pięknie zdobionej bramy kontynuowaliśmy trasę. Wieczorem
dotarliśmy do Elisty, gdzie na obrzeżach miasta spędziliśmy noc.
Dzień 17
Poranne czynności, kawka,
śniadanko i ponownie ruszamy w trasę. W deszczu, który nieco opłukał Landa z
drobnego piachu i błotka z Pustyni Kałmuckiej, zmierzamy do granicy
ukraińsko-rosyjskiej.
Po drodze zatrzymujemy się na miejscowym targowisku
szukając „szopku” dla Gerarda. Niestety jedynym dostępnym towarem jest jedzenie
i podróbki ubrań znanych marek. Tego dnia Magda kończy swoje kolejne „21”
urodziny. Z tej okazji Gerard daje jej słonecznikowego kwiatka. Szczęśliwi przekraczamy
granicę, a noc spędzamy między polami słoneczników.
Dzień 18
Poranne śniadanie umilił nam
zając, który zatrzymał się na chwilkę na drodze w cieniu Landa po czym po
chwili pokicał dalej w pole słoneczników. Chwilę po starcie Gerard zauważył, że
światła przednie w landzie nie działają. Okazało się, że niezbędna jest ich
naprawa. Szybkie sprawdzenie żarówek, przekaźników i kabli nie dało oczekiwanego rezultatu. Na szczęście na
Ukrainie nie ma obowiązku jazdy ze światłami.
Naprawa została przełożona na
wieczór. W drodze do Kijowa zatrzymaliśmy się w przydrożnym barze na szybką
przekąskę. Zakupiliśmy przepyszne pierogi z ziemniakami i koperkiem, po czym
kontynuowaliśmy naszą podróż do Kijowa. Po dotarciu do celu udaliśmy się na
ulicę Andrijwskyj Uzviz, gdzie zakupiliśmy pamiątki i porobiliśmy pamiątkowe
zdjęcia z pięknie odnowionymi kamienicami. Zobaczyliśmy także Cerkiew św.
Andrzeja. Nocleg tego dnia spędziliśmy
pod Kijowem, gdzie Gerard w cieniu brzózek naprawił światła, a Palor i Magda mu
kibicowali.
Dzień 19
Ostatni dzień na obczyźnie
spędziliśmy w drodze na przejście graniczne Ukraina-Polska w Korczowej. Po
drodze Palor pragnął odwiedzić centrum handlowe pod Lwowem w celu zakupienia
pamiątkowej filiżanki. Po zjedzeniu obiadu,
zakupie piwa cedrowego i ciastek dla znajomych, udaliśmy się do centrum miasta
Lwowa. W tym miejscu rozdzieliliśmy się z Palorem, który stwierdził, że był już
we Lwowie i woli poczekać na nas przed przejściem granicznym.
We Lwowie spędziliśmy niestety ledwo dwie godziny.
Spotkaliśmy się w centrum z Adamem Mickiewiczem, zrobiliśmy zakupy w lokalnym
sklepie odzieżowym po czym wyruszyliśmy w kierunku czekającego na nas Palora. Tym razem odprawa celna na
granicy trwała niecałą godzinkę. Mieliśmy także okazję poznać kolejnego, jak
się później okazało, jeszcze żywego Landa. W niecałą godzinkę po przekroczeniu
granicy nowemu przyjacielowi wybuchł silnik. Po udzieleniu mu pomocy,
polegającej na odholowaniu do pobliskiego miasta- Jarosławca, pożegnaniu się z
Jackiem- właścicielem Landka, kontynuowaliśmy wraz z Palorem swoją podróż
powrotną najpierw do Pixersów a później w kierunku domku. W okolicach Tarnowa Palor podążył swoją drogą do
Poznania, a my kierowaliśmy się do Wrocławia. Noc spędziliśmy w okolicach
Wieliczki.
Dzień 20
Z samego rana udaliśmy się do serwisu
kiosków w Wieliczce w celu zakupienia lewej manetki z przełącznikami świateł-
źródła wcześniejszych usterek. Niestety sklep posiadał jedną sztukę poszukiwanego
przez nas przedmiotu – niestety był to słabej jakości zamiennik. Postanowiliśmy
kontynuować podróż na światłach działających po poruszeniu odpowiedniego kabla
i naprawie przełącznika zgodnie z zaleceniami udzielonymi nam w serwisie.
Jadąc autostrada do Wrocławia dotarliśmy około godziny 15. Zahaczyliśmy
szybko o sklep ogrodniczy w celu zakupienia nowego prysznica (stary należał do
Palora). Niecałe 30min później byliśmy z gadżetami w biurze firmy Fototapety by Pixers z wyrazami
podziękowania dla Maćka i Piotrka za wsparcie! Niestety oboje byli tego dnia poza firma,
ale na pewno po powrocie będą zaskoczeni naszym prezentem- dużą matrioszką z
Lwowa i ukraińskim arbuzem z logo Pixers i naszej wyprawy.
Jadąc do Szczecina zajeżdżamy do Lubrzy na spływ
kajakowy i Noc Nenufarów, gdzie
planujemy zostać dwie noce wraz z naszymi rodzicami z znajomymi...
Podsumowując:
Przejechaliśmy około 9tys km. Spaliliśmy około 820l oleju napędowego. Awariami w Landzie była przypalona kostka świateł mijania, która objawiała swoją niechęć już przed wyjazdem oraz zużyty uszczelniacz tylnego mostu, który to pokapywał sobie olejem od ponad miesiąca.
Przejechaliśmy około 9tys km. Spaliliśmy około 820l oleju napędowego. Awariami w Landzie była przypalona kostka świateł mijania, która objawiała swoją niechęć już przed wyjazdem oraz zużyty uszczelniacz tylnego mostu, który to pokapywał sobie olejem od ponad miesiąca.
Jedząc obiady w przydrożnych restauracjach i małych knajpkach pozwoliliśmy nacieszyć się wschodnią kuchnią, która jest wyśmienita. Plotki o najeżdżaniu na ciągle linie oraz o tym, że policja próbuje okraść każdego przyjezdnego uważamy za przestarzałe mity. Owszem, były próby wyłudzenia drobnych sum pieniędzy, czy sugerowanie napiwków za nic ale wystarczyło umiejętnie z tego wybrnąć a nachalni ludzie szybko rezygnowali speszeni sytuacją. Osobną uwagę należy zwrócić na wschodnich kierowców, ci potrafią wyprzedzać w najmniej odpowiednim momencie. Nie patrzą czy coś jedzie z naprzeciwka. Potrafią usilnie spychać wyprzedzane auto na pobocze lub wyprzedzać po prawej stronie drogi. Pojazdy poruszają się bez świateł po zmierzchu i rzadko który jest w dostatecznym stanie technicznym. :)
GLiM!
Szkoła w Biesłanie |
Szkoła w Biesłanie |
Centrum Groznego |
Woda Morza Kaspijskiego |
Błoto pustyni Kałmuckiej |
Błoto pustyni Kałmuckiej |
Droga Federacji Rosyjskiej |
Kumple. |
Szybka naprawa wydechu |
Pamiątki w Kijowie. |
Panorama Kijowa. |
Lwowski Street Art |
Adam Mickiewicz... |
Pierwsze pomniki na Ukrainie. |
Kamień Podolski. |
Kamień Podolski |
Bloki gdzieś na Ukrainie |
Parafia św. Piotra w Odessie. |
Pierwszy kontakt z Morzem Czarnym. |
Klify na Krymie |
Klify na Krymie |
Klify na Krymie |
Klify na Krymie |
Klify na Krymie |
Klify na Krymie |
Klify na Krymie |
Klify na Krymie |
Kolejny wrak statku. |
Klify na Krymie |
Meduzy. |
Tatarskie szaszłyki. |
Mała modliszka. |
Morze Czarne. |
Morze Czarne. |
Morze Czarne. |
Morze Czarne. |
Morze Czarne. |
Baza łodzi podwodnych. |
Baza łodzi podwodnych. |
Jaskółcze Gniazdo. |
Morze Azowskie |
Morze Azowskie |
Morze Azowskie |
Nieczynna Elektrownia Atomowa |
Nieczynna Elektrownia Atomowa |
Nieczynna Elektrownia Atomowa |
Przeprawa promem UA/RUS. |
Pierwszy kontakt z Kaukazem. |
Pierwszy kontakt z Kaukazem. |
Pierwszy kontakt z Kaukazem. |
Szczyt Elbrus. |
Pierwszy kontakt z Kaukazem. |
Kaukaz. |
Kaukaz. |
Kaukaz. |
Kaukaz. |
Kaukaz. |
Kaukaz. |
za rok szykuj miejsce :D
OdpowiedzUsuń