Scenariusz jak zwykle napisało życie.
Każdej wiosny mam tak, że staram się zobaczyć swoje ulubione miejsca jak obrastają w zieleń. Tym razem podczas jednej z takich przejażdżek wpadł mi do głowy pomysł by faktycznie zrobić coś, czego jeszcze nie było. Imprezę, która pozwoli połączyć te wspaniałe miejsca z ruchem, zwiedzaniem, współzawodnictwem i świetną atmosferą jaką serwują przyjaciele.
Pomysł musiał przerodzić się w rzeczywistość. W więc ruch poszły książki i przewodniki po ziemi lubuskiej oraz informacje zebrane od znajomych lub lokalnych mieszkańców. Trasa przejechana została chyba z pięć razy. Jako, że trudno jest połączyć wszystkie ciekawe punkty z zabytkami w sensowny szlak turystyczny nie wjeżdżając na teren nadleśnictwa. Niestety część fajnych miejsc musiałem odpuścić.
RoadBook był gotowy do druku!
Bazą Land Sagan początkowo miało być gospodarstwo agroturystyczne w Gorzupi Dolnej. Jednak w ostatniej chwili bazę przenieśliśmy na Stanicę Wodną Klubu Wodnego "Szron". Powodów było kilka. Jednym z nich okazał się problem z dowozem zamówionych wcześniej posiłków dla uczestników z racji odległości między Żaganiem a Gorzupią oraz mała ilość załóg, które się zgłosiły. Jednym z powodów małej ilości załóg była z impreza LRonly, gdzie pojawiły się chyba wszystkie Land Rovery z Polski. No nie licząc tych na Land Sagan oraz to, że do końca nie wiedziałem jaki termin wybrać. Tu akurat nie trafiłem.
Pomocną dłoń przy organizacji wyciągnął do mnie Krzysiek. Prezes Stowarzyszenia Miłośników Samochodów Terenowych z Żagania, który pomógł mi w pewnych kwestiach organizacyjnych. W czasie samej imprezy pomogli mi także koledzy ze Stowarzyszenia oraz chłopaki z ASG Szakal Team, którzy również obstawiali trasę. Za co bardzo Wam dziękuję!!! :)
Majowe upały niestety przeszkodziły mi w "wypuszczeniu" ekip na trasę z Road Bookiem więc dla siedemnastu załóg, które miały przyjemność pojawić się na Land Sagan przygotowaliśmy nie lada tor przeszkód!
Każdy startujący pojazd dostał numer startowy oraz ścisłe wytyczne jak pokonać przygotowany tor. Zaczęła się walka o poważne nagrody! Hilift, kinetyk, snorkel czy puchary. Załoga musiała pokonać dwie dość spore dziury wcześniej wykopane koparą, kilka mniejszych, które do granic możliwości wyciskały z zwieszenia siódme poty, nasypy pozostałe po dawnych wałach strzelnicy. Zawodnicy musieli na czas przetoczyć oponę z traktora oraz oddać kilka strzałów do tarczy z karabinka paintball czy ułożyć kładkę po której musieli przejechać autem. Następnie czekała na nich druga pieczątka umieszczona na palu pośrodku mulistego dna stawu przy Stanicy Wodnej. Tu z pomocą czekał Andrzej, który wydobywał swoim Patrolem auta wciągnięte przez błoto. Po zdobyciu punktu, pilot musiał przepłynąć kajakiem na drugi brzeg stawu, gdzie musiał zmienić się rolą z kierowcą, a ten musiał nim wrócić na miejsce startu. By zawodnicy mogli się zamienić miejscami w kajaku, jeden z nich musiał skosztować po łyżce dżemu oraz łyżkę musztardy. Nie obeszło się bez mokrych butów, spodni, koszulek czy późniejszych pawi puszczonych gdzieś na wolność. Pozdrawiam Ziemniaka! :)
Kolejno na zawodników czekały tzw. Wilcze Doły. Czyli spore zagłębienie po dawnej kopalni żwiru gdzie umieściliśmy kolejne osiemnaście pieczątek. Pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę! Zawodnicy przyzwyczajeni zwykle do walki z błotem wyrównali swoje szanse na pierwsze miejsce podium w kopnym i sypkim piasku. Tu przestała pomagać moc silników, rozstaw osi, szerokość opon, czy wysokość prześwitu auta. Liczyła się technika i umiejętność improwizacji w ciągle zmieniających się warunkach.
Dla niektórych walka trwała lekko ponad godzinę a dla innych prawie cztery godziny!
Kiedy wszystkie załogi zjechały a sędziowie zaczęli podliczać punkty wybrałem się z uczestnikami by pokazać im Żagań. Jadąc kolumną zrobiliśmy pokaźną rundkę przez miasto. Zwiedziliśmy park przy Pałacu Kultury, zjedliśmy lody na deptaku oraz odwiedziliśmy wieżę widokową. Po powrocie na bazę rajdu miejsce miało rozdanie nagród po czym rozpoczęła się integracja uczestników, która dla niektórych trwała do piątej rano!:)
Po ciężkim poranku pojechaliśmy na chyba obecnie najbardziej znane miejsce w Żaganiu, jakim jest Muzeum Obozów Jenieckich najczęściej kojarzone z filmem "Wielka Ucieczka".
Marek, który oprowadził nas po muzeum, a przy tym świetnie opowiadał o tym miejscu, zaproponował nam zwiedzanie samochodami. Było to dla nas jak i dla Marka coś zupełnie nowego...
Po kawałku historii nadszedł czas pożegnań.
Od uczestników usłyszałem dużo zachęcających słów, które pomogą tworzyć kolejną edycję Land Sagan!
ps.
Dla Agaty, Agashy, Mańka i Ziemniaka Land Sagan zakończył się spontanicznym spływem kajakowym, który miał trwać 40 minut...
...płynęli ponad dwie i pół godziny! :)
A tak było na Land Sagan i jestem z tego dumny!!! ;) Dzięki wam wszystkim za przybycie i pomoc! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz