Jeszcze dobrze nie wróciliśmy z Bułgarii i Grecji, a już urywały się telefony! Niby nic, ale okazało się, że jednak robimy coś co przykuło uwagę Zbyszka, reportera Mojej Gazety, bo jak to określił: zarażacie pasją do podróżowania i aktywnego wypoczynku wszystkich, których napotkacie na swojej drodze.
Po krótkiej rozmowie i szybkich opowiastkach o tym, jak było w Bułgarii i co się tam wydarzyło, Zbyszek napisał artykuł. Nie wiedzieliśmy, że będziemy na całej stronie gazety, która wydawana jest prawie w dwóch tysiącach egzemplarzy! Wow!
A oto, co zawierała gazeta:
"Kiedy
miałam
10
lat
zaczęłam
jeździć
z
rodzicami
na
spływy
kajakowe.
Gdy
przychodziło
lato,
to
jeździliśmy
co
najmniej
dwa
razy
na
strumienie
i
rzeczki
i
rzeki
w
całej
Polsce.
- Miałam najlepsze
wakacje ze wszystkich
– chwaliłam się kolegom
i koleżankom w szkole,
gdy wspominaliśmy swoje
wakacyjne przygody.
Od zawsze kochałam
spływy rzeczkami, kluczenie
wśród mielizn i zwalonych drzew.
Uwielbiałam ogniska i
spotkania z kolegami
i koleżankami...
Frajda zapowiadała
się tez na spływie kajakowym
Nysą Łużycką. Na trzy
dni zjechała się ekipa,
od 24 września 2010
r., z całej Polski.
W piątek wszyscy pokonali 30 km. Akurat byłam już przebrana. Czekałam na
ognisko. Zobaczyłam terenówkę z otwartą tylną klapą.
- Usiądę sobie – postanowiłam, gdy coś
mnie skłoniło, żeby to zrobić.
Akurat wracał Gerard.
Spojrzał na mnie.
- Możesz tutaj
zostać. A nawet
jeździć ze mną
na wycieczki – śmiał się.
- Nie można
nie skorzystać z tej
propozycji – powiedziałam
zainteresowana, jak ciekawe
muszą być wyprawy, tym
razem lądowe - samochodem
terenowym.
Od tej chwili
wiedzieliśmy, że będziemy
razem z Gutkiem, bo
tak wszyscy mówili do
Gerarda.
- Bardzo sympatyczny,
cały czas uśmiechnięty,
jak ja – pomyślałam.
- No i
wysoki, przystojny,
bardzo spokojny i wyrozumiały
– dotarło do mnie.
Ten zbieg okoliczności
był jak zrządzenie
losu. Problem w tym,
że ja mieszkałam
w Szczecinie, a
Gutek w Żaganiu. Byliśmy
od siebie 300 km.
Ale się wzajemnie
odwiedzaliśmy.
- Potrafi przyjechać
do mnie co tydzień.
To się nazywa poświęcenie
– myślałam, pełna podziwu.
Najgorsze miało jednak
nastąpić, rok później.
- Można pojechać
do Danii. Jest wymiana
młodzieży – przeczytałam
na stronie internetowej
naszej szczecińskiej uczelni.
Bardzo spodobała
mi się ta oferta.
- Co jednak
zrobić. Podwyższać
kwalifikacje, czy spotykać
się z Gerardem – biłam
się z myślami.
Zwierzyłam się.
- Jedź. Jakoś
wytrzymamy, gdy będziemy
rzadziej się spotykać,
co miesiąc – podpowiedział.
Zdecydowałam się. To
był bardzo pożyteczny
czas, spotykaliśmy się
co miesiąc, ale widzieliśmy
prawie codziennie, gdy
gawędziliśmy przez Skype.
Wymiana młodzieży
zakończyła się w
czerwcu.
- Mam niespodziankę...
- powiedział tajemniczo
Gutek.
- Jaką? -
zapytałam się, nie
mogłam się doczekać odpowiedzi.
- Jedziemy terenówką
do Rumunii. Będziemy razem
całe trzy tygodnie – zaproponował.
- Nie wiem,
czy odnajdziemy się
tam... - zastanawiałam
się.
- Damy radę.
W ubiegłym roku zwiedzałem
nasz kraj. Zrobiłem rajd
dookoła Polski. Dałem
radę i była moc
niezapomnianych wrażeń – przekonywał
mnie Gutek.
I przekonał.
Było wspaniale. Zamki w
Siedmiogrodzie, Bukareszt,
pyszne owoce nad Morzem
Czarnym...
Pierwszą rocznicę naszego
związku uczciliśmy
na kolejnym spływie Nysą
Łużycką. Był toast...
. Przy ognisku.
Naszą pasją były
kajaki, i wyprawy
terenówką. W 2012
roku byliśmy ze znajomymi,
czterema samochodami
w Rumunii i Mołdawii.
W 2013 r. pojechaliśmy...
nad Morze Kaspijskie.
Po drodze zwiedziliśmy
Osetię Północną, Czeczenię,
Inguszetię, Dagestan.
Byliśmy na Krymie.
- Jeszcze miesiąc
później i nie
zwiedzilibyśmy tego wspaniałego
zakątka – mówiliśmy
z zadowoleniem.
Miesiąc później zaczęła
się tam akcja Rosjan
z zielonymi ludzikami.
W 2014 r.
byliśmy w Albanii.
Zwiedziliśmy też Czechy,
Czarnogórę, Chorwację...
W tym roku pojechaliśmy
terenówką do Grecji.
Spaliśmy na plaży,
nad Morzem Egejskim.
Rano budziło nas stado
szczebioczących wesoło delfinów.
- I znowu
powiększyła się moja
kolekcja – pochwaliłam
się, pokazując nowe muszelki.
- Znowu mnóstwo
do kolekcji – śmiał się
Gutek.
I najważniejsze
wydarzenie. Byliśmy w
Bułgarii koło miejscowości
Wraca. Zwiedzaliśmy w
górach jaskinie Lednica. Wstałam
wcześnie rano, piękna
okolica górzysta,
wkoło pełno zieleni. Spaliśmy
na pięknej ukwieconej
łące. Akurat pasło się
koło nas stado dzikich
koni.
- Wyjdziesz
za mnie? - uklęknął
i zapytał się Gutek.
- Tak, tak,
tak – samo wyszło ze
mnie to słowo.
Łożył na palec
pierścionek i dał
duży piękny bukiet polnych
kwiatów.
- Zbierałem
się godzinę – pochwalił
się.
- A pierścionek
woziłem już z
miesiąc. Czekałem tylko,
żeby były takie piękne
okoliczności do wręczenia
- powiedział.
Niespodzianka była zupełna.
Tylko jeden mały drobiazg.
Rozmiar pierścionka
był z innego palca.
Zmniejszyłam.
- To nie
problem. Ważne są
intencje – śmialiśmy
się.
Jeszcze nie postanowiliśmy
kiedy ślub i gdzie
zamieszkamy razem. To
kwestia niedalekiej
przyszłości.
- Pewnie sam problem się rozwiąże. Jak
wszystko wspaniale idzie po naszej myśli, w naszym życiu – śmiejemy się.
Magdaleny Władyki wysłuchał
Zbigniew Janicki
GLiM – tak nazwaliśmy to, co robimy. Nazwa oznacza:
Góry, Las i Morze. Mamy bloga i kanał na youtube, pod nazwą GliM Project.
Chcieliśmy zrobić kilka koszulek z nadrukiem GliM. Mieliśmy chętnych na... 50.
W aucie mamy łóżko, kuchenkę gazową, krzesła i stół. Nawet
mamy specjalny namiot z prysznicem. Jesteśmy samowystarczalni."
GLiM!
#czucprzygode